czwartek, 9 lutego 2012

Porażka

Nie pisałam, bo nie miałam kompletnie ochoty na nic. Intensywny poniedziałek mnie kompletnie wykończył, potem we wtorek miałam baardzo nieprzyjemną rozmowę z lekarzami i kompletnie się rozkleiłam. Przez dwa dni snułam się po domu jak cień, nie byłam w stanie nic kompletnie zrobić. Dopiero dziś jakoś doszłam do siebie i zabrałam się za robótkę.
Robię nadal sweterek w pastelowe kółeczka. Zakończyłam już przód i tył, ale zamiast od razu zabrać się za rękawy, postanowiłam zrobić wykończenie przodu i dekoltu. Nie mam pojęcia co mnie napadło. Zostały do zrobienia jeszcze tylko 2 okrążenia plisy, gdy na chwilę przerwałam i zaczęłam podziwiać swoje dzieło. W tym momencie zaliczyłam ostre wkurzenie, ponieważ okazało się, że jeden bok przodu zrobiłam dłuższy od drugiego... Ręce opadają. Dosłownie. Bolą jak diabli a na dodatek zrobiłam sobie drugie tyle pracy, bo trzeba teraz wszystko to spruć i zrobić od nowa :(  No ja nie wiem gdzie ja miałam oczy na początku... Cały wieczór zmarnowany... Eeech...
Zdjęć nie wklejam, bo takiej porażki lepiej nie pokazywać.
A fioletowy kaszmirek nadal leży odłogiem... Co by tylko nie był moim koszmarkiem... ;)

No i oczywiście blogger znów wyświetla mi inną godzinę publikacji, niż wskazują to wszelkie dostępne czasomierze. U mnie jest teraz godz.22.40, widocznie blogger żyje swoim własnym, trudnym do określenia rytmem... ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz