Długo się zastanawiałam, ale podjęłam decyzję. Estońską bluzkę opisywaną w poprzednim poście pozostawiam z krótkim (w okolicach łokcia) rękawie. Pierwszym, chyba decydującym czynnikiem był chyba czynnik praktyczny, gdyż obawiam się, że rękawy mogłyby się zbyt szybko w takiej bluzeczce mi zużyć. Drugim czynnikiem było to, że jakoś nie przemawiał do mnie tak do końca kolorystyczny miszmasz, jaki chciałam poczynić. A trzecim czynnikiem tej decyzji było moje "niechcemisie". Po prostu miałam dość kombinacji.
Zakończyłam, wyprałam, wysuszyłam i popatrzcie tylko:
tył
i zbliżenia
Jak widać powyżej, miałam dziś spory kłopot ze światłem, gdyż co chwilę się zmienia i trudno mi było dostosować ustawienia aparatu...
Ale nie o świetle chciałam powiedzieć, tylko o czymś innym. Pewnie zauważyliście już, że to dzisiejsze na manekinie wygląda jakoś tak inaczej niż ostatnio... I macie rację. Po praniu przeżyłam moment grozy, gdyż bluzeczka ogromnie mi się wyciągnęła i suszenie na płasko tylko w niewielkim stopniu jej pomogło odzyskać pierwotny kształt. Więc zamiast bluzki mam tunikę... :))
Całą tunikę wykonałam z JEDNEGO motka wełny estońskiej (800m/100g), szydełkiem nr 2. I wyrobiłam motek do samiutkiego końca. Nic nie zostało. Splot dość luźny, gdyż obawiałam się, że może się sfilcować. Tymczasem bluzka się rozciągnęła... :))
Ponadto robiłam całość od góry, łącząc elementy w trakcie robienia., dół bluzki i rękawów robiłam na okrągło.
I tak jeszcze muszę się z Wami podzielić moimi przemyśleniami na temat tej wełny estońskiej. Wełna o gramaturze 800m/100g idealnie nadaje się na szydełko, gdyż w dodatku jest dość sztywna i szybko widać kształt. Przeszkadzało mi w niej natomiast spora momentami nierówność nitki, czasem miałam wrażenie że jest niedokręcona, czasem przeciwnie - że jest przekręcona, gdyż potrafiła zwijać się w precelek. Drugą rzeczą, które w niej mnie wkurzały, były wplątane różnorakie farfocle świadczące o zbyt dużej niefrasobliwości prządki przy jej oczyszczaniu. Aż szkoda, bo tak piękne kolory zasługują na dużo więcej.
Natomiast po wypraniu czekała mnie kolejna niespodzianka, gdyż sztywna i nieco sznurkowa wełna zrobiła się bardziej miękka i puchata. I jestem ogromnie ciekawa, jak będzie się zachowywała w noszeniu i kolejnych praniach.
.
Robiłam wg
TEGO WZORU znalezionego w albumie Picasa u
Marianny Lary. I uwaga! Wchodzicie na własną odpowiedzialność, bo za skutki uboczne nie odpowiadam :))))) Jednym słowem kolejna skarbnica wzorów wszelakich :)) Miłego oglądania :))