Taaa... nie każdemu... potraktujcie ten tytuł szczyptą ironii...
Ale po kolei. Jak co jakiś czas, zabrałam się z mężem nad morze. Akurat było coś do załatwienia w Świnoujściu, w piątek, w wielki upał, więc weekend zapowiadał się interesująco, chociaż nad morze zwłaszcza latem, jeździć nie lubię. Nie lubię tłumów, hałasu i leżenia na słońcu. Na dobrą sprawę to nie wolno mi leżeć na słońcu ze względu na problemy skórne, bo chociaż opaleniznę mam interesującą, nie czerwoną lecz szarobrudnobrązową zmieniającą się później w złotobrązową, to niestety jest ona w ciapki, a od słońca dostaję wysypki. Taki los...
W piątkowe przedpołudnie, po załatwieniu wszelkich formalności po wolińskuiej stronie, przyszedł czas na odpoczynek. Była to jeszcze ta godzina, w której na prom miejski obcych nie wpuszczają, do promu "ogólnodozwolonego" jakoś nie chciało nam się dobijać, więc zostawiliśmy auto niedaleko stacji kolejowej i ruszyliśmy pieszo na prom miejski, a potem przez miasto na plażę. Przypominam: był upał, coś ponad 30 stopni, a my wędrowaliśmy... Dobiwszy do promenady przedstawialiśmy już obrazy nędzy i rozpaczy. Może kojarzycie z filmów takie postacie, które snuły się po pustyni, zlane potem i wypatrujące wody? W tamtym momencie ten opis idealnie do nas pasował, choć wodę mieliśmy i po drodze popijaliśmy. Moim marzeniem było usiąść na brzegu morza, w ciszy i spokoju (Świnoujście podczas naszej wędrówki wydało się nam oazą spokoju) i w takim stanie odpoczywać do wieczora. Dodreptaliśmy do plaży i .... WTF?? Na wprost tłok

Ten kawałek wolnej przestrzeni na piasku był tylko w miejscu zejścia na plażę. Po lewej i prawej również, jak okiem sięgnął, wszędzie smażące się tłumy...
Hmmm, wiedziałam już, gdzie całe miasto się podziało. Było na plaży!!
Przełknęliśmy gorzką pigułkę, przedarliśmy się do morza, aby nieco się schłodzić i ....zamarliśmy!!!
Bleeee, ja tam do tej wody nie wejdę- odparłam i ruszyliśmy wzdłuż brzegu w poszukiwaniu miejsca do zlegnięcia. A tam było już tylko gorzej:
A ludzie się w tym kąpali, dzieci wyciągały z wody to paskudztwo i coś z tego budowały. Ręce mi opadły. Ale spocząć gdzieś było trzeba. Znaleźliśmy kawałek wolnego pisaku, niedaleko wody mniej zzieleniałej i próbowaliśmy odpocząć. Nawet po robótkę sięgnęłam
Teraz zielone na tapecie. Jakoś w krajobraz udało mi się je wkomponować... :))
Czy odpoczęłam? W pełnym słońcu? W upale? Bez kawałka cienia? Pewnie, że nie. Jeśli ktoś widział na plaży burzę piaskową, to my. Tak szybko stamtąd pędziliśmy ;))
Jakoś dodreptaliśmy do samochodu i hotelu, odświeżyliśmy się, odpoczęliśmy, po czym wieczorem znów podjęliśmy się wypadu nad morze. Tym razem do miasta mogliśmy dostać się autem, więc było łatwiej. Oglądaliśmy zbierające się żaglowce, które płynęły następnego ranka do Szczecina na odbywającą się tam imprezę. Kto oglądał TVP1, ten wie, była relacja. Zwiedziliśmy przystań jachtową
po czym ruszyliśmy na plażę. A tam, cisza, spokój, przepiękne kolory nieba...
...iiii KOMARY!!! Znów wznieciliśmy w ucieczce tornado... ;)) Wpadliśmy do sklepu, zaopatrzyliśmy się w środki antykomarowe, po czym spryskaliśmy się tak, że w miejscu naszego spryskiwania nie tylko komary padały, ludzie też... ;)
A potem już było tylko lepiej i lepiej. Kolejny dzień znów przywitał nas lejącym się żarem z nieba i niebotyczną temperaturą, łagodzoną przez nadmorski wiatr. Zrobiliśmy sobie wycieczkę do latarni morskiej
oraz do
Fortu Gerharda (klikając na nazwę przeniesiecie się na link z artykułem) Po drodze zrobiłam zza krzaków jedną fotkę, nie mogąc się oprzeć urokowi tego właśnie miejsca
Po zakończonym dreptaniu udaliśmy się na plażę po tej stronie Świnoujścia, a tam.....
....cisza, spokój i tylko kilkoro ludzi na krzyż... Woda też w miarę przejrzysta, ciepła, jednym słowem sielanka.... Gdyby tylko nie ten żar z nieba, to moglibyśmy tam zostać do wieczora. Ale nawet tych parę chwil wystarczyło, by nikt już o mnie nie powiedział, że jestem bladziutka :))
Niedziela przywitała nas chmurami i optymalną temperaturą. Przedpołudnie spędziliśmy spacerując po porcie, po czym nadszedł czas odjazdu. Dla Was mam za to kilka obrazków robionych z promu:
A żeby nie było, na koniec dowód, że w aucie robić można wiele...
Już niedługo zielone ukaże się w pełnej swojej krasie, a do tego czasu podziwiajcie widoki znad morza :))