poniedziałek, 11 lutego 2013

O czym by tu...

...napisać....
Bo właśnie znów od kilku dni ciężko mi zebrać się w sobie. I nawet pomysłów na posty były tysiące. I pewnie o te tysiące za dużo...
To może od początku.
W czwartek, tak, ten tłusty czwartek, aby tradycji stało się zadość, nasmażyłam oponek:


Z oponkami od zawsze miałam 2 dylematy: za duże kieliszki i brak pomysłu na końcówkę ciasta.
Z pierwszym poradziłam sobie tak:


Nie wiem, jak dobrze to widać, ale to taki mały kapturek- dozownik do syropu. Się choruje - się ma :)
A co fajniejsze, tym razem z drugim problemem też sobie poradziłam, gdyż upiekłam OSZUKAŃCE:



Czyli, jeśli ktoś podobieństwa nie dostrzega, wyszły były sobie serowe faworki :))
Wszystko zostało ochoczo i ze smakiem pożarte... w kilka chwil... ;))

Impreza urodzinowa syna się udała. Dom stoi :)) Bardzo długo się wahałam, czy pokazywać, czy nie, ale co mi tam, pokażę. Ku przestrodze: pierwszy raz niemal zawsze oznacza niewypał:


Swoją wizję zrealizowałam w 100% ale... cóż, to widać gołym okiem, wyrabianie masy cukrowej nie było, nie jest i nie będzie moją mocną stroną. Zwłaszcza, że przyprawiłam ją bezsennością spowodowaną przeraźliwym bólem pleców... Masie cukrowej stanowczo mówię NIE
Dla niewtajemniczonych: to miała być rękawica bokserska na tle barw klubu żużlowego Stali Gorzów...
Ale smakowo tort był wyśmienity...

Po torcie zostało mi jeszcze sporo barwnika, więc wymyśliłam sposób na jego wykorzystanie. Mam zamiar zabarwić nim sweter. Gotowy sweter. Z bawełny.
Ooo tu widać już kawałki tego swetra:


Gwoli ścisłości nadmienić muszę, że te kawałki już są swetrem, ale że światło marne, prezentacja odbędzie się innym razem :)

W trakcie, w nawet bliskim skończenia trakcie, jest sweter z farbowanego rok temu kaszmiru:



Wstawiam obydwa zdjęcia, gdyż sama nie wiem, które lepiej prezentuje jego kolory. Chyba to drugie...

Jeszcze nie skończyłam poprzednich, a już na druty pakuje się kolejny, już wiosenny, sweter z bawełny:


Ten nie będzie farbowany. Ale potrzebny jest mi prosty w formie, taki "eleganciejszy", więc mam nadzieję, że takowy efekt osiągnę...

A już tak zupełnie na koniec zdjęcie Myszki. Na koalę. Nie mogłam się oprzeć..


No tak na prawie koalę ;))

Reasumując: nie lenię się, robię co mogę, a jak nie mogę to i tak robię, tylko to blogowanie ostatnio mi jakoś tak na wstecznym biegu wychodzi...

12 komentarzy:

  1. sweterki cudnie się zapowiadają, aż zazdrość
    co do tortu to ważne ,że smakował, że miał pomysł i,że ktoś go zrobił swymi łapkami!!!
    a oponki, ech mniammm

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :)) Jeden już jest :))
      Torty uwielbiam i robić i jeść, ale... lepiej smakuje od czasu do czasu :)) I wszystko byłoby dobrze, gdybym mogła przewidzieć, jak ciężkie jest wyrabianie i formowanie masy cukrowej... ;))
      Co do oponek ...mam jeszcze trochę sera w lodówce.... :))

      Usuń
  2. Kolorki są piękne czekam na zakończenie prac.Pozdrawiam alicja

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystko świetnie się zapowiada, nie wiadomo co podziwiać; tort, myszkę - koalę czy robótki:)
    Pozdrawiam, Marlena

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz Marlenko, ja najbardziej podziwiam Myszkę... :)) Jest z nami niemal od roku, a ja nadal napatrzeć się nie mogę :))

      Usuń
  4. Ale śliczna szynszylka! Jaka fotogeniczna. Ja mam białą i beżową i każda ma inny charakterek ;-) Dziergadła "pyszne" Czekam na finisz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie Myszka jest niesamowitą modelką. W przeciwieństwie do Tofci można jej błyskać lampą po oczach, a ona dzielnie pozuje. Tofcia zamyka oczy... Chciałabym zobaczyć Twoje futrzaczki :)) Jakiś czas w okolicy świąt w zoologicznym przy Tesco były dwie białe szynszylki. I jak myślisz, dlaczego wtedy ciągle do Tesco jeździliśmy?? ;)))
      A dziergadełka się robią, jedno już jest :))

      Usuń
  5. Się dzieje u Ciebie:)))Fajne udziergi się zapowiadają,zwierzątko przesympatyczne:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, wszytko na raz :)) Jedno już jest gotowe, a Myszka pozuje jak zawodowa modelka :))

      Usuń
  6. Anula ale masz świetnego zwierza :)) oj jaki on kochany :)
    i robota widzę, że pali Ci się w łapkach rób rób te sweterki ba bardzo mnie intryguje ten jasny:) pozdrawiam serdecznie Viola
    ps. tort wygląda super, a oponki oj chyba muszę jakieś ciasto upiec...:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie Violu te zwierzaczki są kochane, szkoda tylko, że takie straszne gryzonie i śrupią wszystko, co dopadną. Przytulać też nie bardzo się lubią. Ale można na nie patrzeć godzinami :))
      Co do roboty, muszę uważać, żeby popioły nie zostały. Dziś mało co brakowało... :))
      Co do tortu to dziękuję, choć on lepiej smakował niż wyglądał :)) A jeśli chodzi o oponki, sera jeszcze trochę mam, mogę więc poszaleć... :))

      Usuń