Nawet sobie nie wyobrażacie, jak bardzo mi Was brakuje.
Życie bez netu jest okropne. Ciągle nie mogę się przyzwyczaić. Wprawdzie mąż
przyniósł mi modem do swojego mogilnego internetu, ale od razu zastrzegł, że to
strasznie ciągnie kasę i dostęp mam mocno ograniczony. Mogę przejrzeć tylko
kilka stron dziennie, przeczytać pocztę i czasem wstawić post. O dłuższym
czytaniu, lub o zgrozo ściąganiu jakichkolwiek plików mogę zapomnieć. A czasem
jest taka potrzeba….
Za to odżyło moje życie towarzyskie. Bo gdy się nie siedzi
przy komputerze, można się spotkać w realnym świecie. Wczoraj była u nas moja
siostra. I zachciało się nam wina. Do deseru.. Mąż wymyślił sobie, że chce
czerwone półsłodkie wino, ale bez siarczanów i w dobrej cenie …do 30zł. I to ja miałam je kupić, oczywiście
czytając uważnie wszelkie etykiety i spiesząc się mocno, bo ochota była wielka.
Na szczęście pomoc zaoferowała siostrunia moja kochana i pojechałyśmy do
marketu. Nie piszę jakiego, bo reklamy im robić nie zamierzam. A tam cały
dłuuugi regał win… Jęknęłam tak, że butelki zabrzęczały, nogi się pode mną ugięły,
serce dostało palpitacji, parę osób dziwnie spojrzało… Popatrzyłyśmy z siostrą
na siebie, potem na te wina, potem znów na siebie, wydałyśmy jeszcze chóralny
jęk rozpaczy, po czym zrezygnowane zabrałyśmy się do przeglądu tych
nieszczęsnych butelek. Na nasze szczęście okazało się, że wśród win panuje
prawie porządek, ponieważ były poustawiane rodzajami. Czyli wszelkie wytrawne i
nieczerwone wina były gdzieś z boku, tylko czerwone półwytrawne, półsłodkie i
słodkie wina były pomieszane. Została nam niecała połowa regału. Ale zrobiłyśmy
to. Po przeglądzie WSZYSTKICH dostępnych w markecie czerwonych półsłodkich i
półwytrawnych win, stwierdziłyśmy ponad wszelką wątpliwość, że mój mąż dał nam
zadanie wysoce awykonalne. Nie znalazłyśmy wina bez siarczynów w żadnej cenie.
Zdesperowana, już miałam sięgnąć po pewniaka bez siarczynów, jakim jest wódka,
gdy moja siostra chwyciła swoje ulubione wino i nakazała odwrót. Trudno –
powiedziała- jak się nie ma tego, co się chce, to będzie to, co lubię. Znaczy,
to co ona lubi J
Wino było dobre J
A w trakcie konsumpcji przyszedł nasz sąsiad i po relacji
naszej przygody, włączył swój net. I znalazł, że niemal każde wino czerwone
zawiera siarczyny, chociażby dla koloru…
A tak przy okazji chłodniejszej aury wyciągnęłam z
przepastnej czeluści naszej szafy mężowski sweter. Można by powiedzieć, że
stary jak wino, choć po nim tego nie widać
Nie pamiętam, kiedy go zrobiłam, na pewno ładnych parę lat
temu. Ale za to bardzo dobrze pamiętam, że to sweter- killer, gdyż jego
narodziny wiązały się ściśle ze śmiercią mojego swetra. Bo mój sweter miał
wstawkę z włóczki użytej do męskiego wyrobu, a że włóczki zabrakło, musiał ulec
destrukcji. Trochę mi szkoda go było, bo ładny nawet był. Po tej, jakże
szlachetnej i honorowej śmierci, w przypływie emocji, obiecałam mu kiedyś nowe
życie. Ale jakimś dziwnym trafem, słowa tego do dziś dzień dotrzymać nie
mogłam. A mój sweter nadal leży w resztkach, gdzieś na dnie szafy. W tym roku
również nie zanosi się, żeby miało cokolwiek się w tej materii zmienić, ponieważ
są inne priorytety. I włóczki odpowiedniej brak…
Wino winem,a sweterek przytulaśny:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)) Na zdjęciu nie wygląda, ale jest przytulaśny i ciężki jak diabli... :))
UsuńWiem coś na temat uzależnienia od blogowania:)))Piękny sweterek, pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńTak ...to straszne... :)) Dziękuję za uznanie :))
UsuńPiękny melanż i wykonanie bardzo ładne. Taki swetrem to aż chce się otulić w chłodna dni , pozdrawiam Alicja.
OdpowiedzUsuńDziękuję :)) Potwierdzam: jest baardzo ciepły :))
UsuńSweter bardzo ładny, tylko chyba w ogóle nie był noszony? Ja pytam - dlaczego? :-)
OdpowiedzUsuńA z winem sąsiad miał rację. Ja z kolei gdzieś słyszałam/czytałam, że siarczyny są po to, żeby uchronić przed pleśnią na korku, czy coś takiego? Ja mam alergię na niektóre czerwone wina i dowiedziałam się, że właśnie te pleśnie ją powodują - czyli wnioskuję, że poziom tych siarczynów (?) jest różny. Ale i tak chętnie spożywam :-)))))
Elusiek, dziękuję za uznanie, ale był noszony i to dość intensywnie :)) Tylko dzięki temu melanżowi tego kompletnie nie widać :)) No i mąż dba o rzeczy :))
UsuńO tych pleśniach też sąsiad czytał, dziękuję że przypomniałaś :))
Ano, w istocie, siarczyny chronią wino przed tzw. chorobą korkową, która czyni je totalnie niepijalnym, takiego mu dodaje aromatu. Dodają je zatem niemal wszyscy, chociaż są i tacy, którzy nie dodają, tylko próbują pakować wino w kartony albo zakręcane lub korkowane kauczukiem butelki. Tylko za wino w takim opakowaniu to oni dobrej ceny nie dostaną. I krąg się zamyka. Niektóre australijskie są bez siarczynów, jeśli ktoś na nie uczulony. Ale w tej ilości, w której spożywamy, doprawdy nieuczulonym nie zaszkodzą.
OdpowiedzUsuńTo co w końcu? Może nieuważnie czytałam, ale najpierw zrozumiałam, że ten Twój poświęcony sweterek teraz ma szanse zmartwychwstać, a potem, że jednak nie. To będzie to zmartwychwstanie?
Niestety nic w tej kwestii się nie da zrobić :)) Mąż został poinformowany, że jeśli chce wino bez siarczynów, to tylko białe i z nakrętką :))))
UsuńMój dzielny sweterek ciągle ma szanse zmartwychwstać, o ile znajdę pasującą do niego włóczkę i uda mi się tą robótkę w dość napięty robótkowy grafik wcisnąć :)) Dlatego w kwestii reanimacji, nic na razie obiecać nie mogę...
Taki sweterek to na teraz wsam raz.Cieplutki:)
OdpowiedzUsuńOj faktycznie :)) Właśnie się mąż w niego zapakował :)))
UsuńSweter super na czasie - a winko to trzeba robić własne / o ile się ma miejsce na balon / :) ewa
OdpowiedzUsuńDziękuję :)) Niestety w tym problem, że u mnie miejsca i półproduktów brak...
UsuńNa temat win się nie wypowiadam, bo w ogóle nie pijam:)
OdpowiedzUsuńMój mąż nie lubi swetrów ręcznie robionych, jakiś uraz z dzieciństwa, gdzie babcia z mamą na siłę pakowały go w melanżowe swetry z resztek:)
Dobrze, że możesz chociaż trochę w ciągu dnia być z nami:)
Pozdrawiam, Marlena
Mój mąż również aż tak za nimi nie przepada, bo nosi głównie cienkie golfy, ale gdy zimno, musi się poddać :)) Za to syn kompletnie takich swetrów nie trawi, aż szkoda. A urazu mieć nie mógł, bo nie robiłam, gdy był mały, gdyż strasznie niszczył rzeczy i byłoby dosłownie na jedno założenie. Tak jest z ADHD... :))
UsuńRównież się cieszę, że chociaż na chwilę mogę jednak zajrzeć i nawet ślad zostawić :)))
Mąż rzeczywiście wykombinował wino nie do kupienia :)
OdpowiedzUsuńI trochę Ci zazdroszczę świata bez swobodnego dostępu do internetu... trochę, bo pewnie bym żyła przez kilka tygodni na ogromnym głodzie :)
Podejrzewam, że do tej pory nie wierzy w te rewelacje dot. siarczanów i pewnie jeszcze wczoraj po cichu przeczesywał półki sklepowe w celu obalenia tych teorii.... :))))
UsuńNo właśnie: głód :)) Również żyję na okropnym głodzie i czuję, że gdy mój nieograniczony dostęp do netu zostanie przywrócony, to przez kilka dni od komputera nie odejdę :)))))
piękne swetrzysko! :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję :))
UsuńTak to już jest z tym netem i trudno z nim i bez niego. A swetrzysko wygląda na ciepłe! Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńNiestety i szkoda, że net nie jest ogólnodostępny za darmo i wszędzie... ;)) I cieszę się, że również ten sweter Ci się podoba :))) Jest faktycznie ciepły :))
Usuńsweterek fajny:))) Ach jak się włączy neta to człowiek przepada ...miło jest coś zrobić dla odmiany :)))
OdpowiedzUsuńDziękuję :)) I właśnie szkoda, że teraz nie mogę sobie pozwolić na przepadnięcie w necie, tylko mogę od czasu do czasu gdzieś zajrzeć... :))
UsuńAle jesteś pracowita, taki duży piękny sweter zrobiłaś. Moje chłopaki też nie lubią melanżów,ja tego nie rozumiem,bo są piękne i wyglądają męsko.
OdpowiedzUsuńOch dziękuję :)) Bo wiesz, ile można robić swetrów dla siebie?? ;)) Czasem muszę coś zrobić dla moich chłopaków, żeby mnie od drutów i szydełka nie odganiali :)) No właśnie, też nie rozumiem o co im z tymi melanżami biega... :))
UsuńBardzo ładny sweter !!! Akurat na chłodne dni!!! Tych siarczanów też zawsze szukam :))) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję, jest naprawdę ciepły :))
Usuń