Na szczęście są dobre ludzie. Dzięki uprzejmości sąsiada mogę napisać ten post i może jeszcze parę przez następne dni, aż się chłopina nie zbuntuje. Ale komentować i czytać Waszych postów niestety, wybaczcie, na razie nie dam rady :(
Bo dzieje się, oj dzieje.
Pierwszym sukcesem jest moja kupka szczęśliwych spodni, poskracanych do długości akceptowalnych i czekająca na założenie:
O wiele za długo nosiłam zbyt długie spodnie do zbyt wysokich obcasów. Czasy się zmieniły, przyszło nowe, w tym i nowa jakość chodzenia. :))
Kolejnym sukcesem jest przerobienie tego:
na to:
Otóż moje Kochanie wreszcie przytargało do domu drabinę. I wreszcie mogłam ściągnąć i uprać firanki (te białe też). Cały problem polega na tym, że WSZYSTKIE te firanki TRZEBA PRASOWAĆ. Jakieś kilkanaście śliskiej, uciekającej z deski do prasowania materii. Prasowałam i prasowałam, plecy mi wysiadały, ale nie odpuściłam. Udało się. Wszystko pachnące i uprasowane wisi sobie ku uciesze domowników i odwiedzających :))
Kupka kolejnego szczęścia, no może nie do końca, wygląda tak:
Czyli elementów powoli, ale przybywa. Może do wiosny będzie już komplet :))
Natomiast kupka nieszczęścia przedstawia się następująco:
Nie skończyłam i na razie nie skończę. Bo wiem, że ja hardkor jestem i w upały angorkę dłubałam, ale na razie za bardzo marznę... Czyli kolorowe szaleństwo, mimo, że już niewiele do końca zostało zostaje odłożone "na potem".
Bo się dzieją już nowe rzeczy:
Tak, taki kolor to nieco poniewczasie, ale co mi tam. Refleks nie słońce, przychodzi kiedy sam chce.. Przynajmniej mój refleks :))
I właściwie, gdyby nie kłopoty z netem, ten sweter już by był gotowy. W następnym poście pokaże się w całej okazałości :))
Moje Kochanie zażyczyło sobie swetra. Więc kolejny projekt już w głowie, a gdy skończy się robić ten seledynowy, wskoczy na druty. Właściwie, to nie tylko ten męski sweter chodzi mi po głowie, bo damski oczywiście też. Oto jego zapowiedź:
Tyle się ostatnio różnych tak ozdobionych swetrów naoglądałam, że sama chcę coś takiego. Oczywiście na razie nie powiem, gdzie będzie ten zamek :)) Cierpliwości :))
Intryguje mnie ten seledyn. Ciekawy kolorek. Czekam cierpliwie na całośc. Pozdrawiam...
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę i również pozdrawiam :))
Usuńco do firan to ja swoich nie prasuję tylko jak wypiorę i wywiruję to od razu wieszam na okno mokre i firany ładnie się ułóżą same z takimi zasłonami śliskimi też tak robię - zawsze to mniej pracy - więc zdecydowanie polecam Basia
OdpowiedzUsuńNiestety moich się NIE DA. Testowałam. Z marnym skutkiem. I z zaciekami na podłodze... :((
UsuńOj za te firany to Cię podziwiam:))) i tak ogólnie za szcyice bo jakoś do tego talentu nie mam..... i czekam na sweterki pewnie będą fikuśne;))) pozdrawiam Viola
OdpowiedzUsuńNiestety z firanami innego wyjścia nie miałam :((
UsuńCo do szycia, to u nas rodzinne. Nie musisz mieć do tego talentu, robisz przecież tyle innych pięknych rzeczy :))
Popielate elementy są prześliczne, ciekawe co z nich będzie?
OdpowiedzUsuńSłodki seledyn może poprawić humor, zwłaszcza, że warkoczyki wychodzą bardzo ładnie.Pozdrawiam.
Z popielatych elementów ma być irlandka. Mam nadzieję, że uda mi się ją zrobić :))
UsuńCo do seledynu to fakt, gdy go robiłam, od razu humor mi wrócił :))
Od dziś z niecierpliwością czekać będę na ciąg dalszy historii pt. "Na początku był zamek...", bo zaczęło się baaaardzo intrygująco:)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że tymczasem nie będzie dalszego ciągu dla kolorowego szaleństwa, ale co się odwlecze.... to wiadomo:). Pozostałe rozpoczęte prace również wyglądają bardzo zachęcająco.
No i strasznie mi przykro z powodu tego internetu! Rzeczywiście w dzisiejszych realiach brak kontaktu ze światem to prawdziwy kłopot... Oby wszystko jak najszybciej wróciło do normy... Z drugiej jednak strony: ile więcej czasu będziesz miała na dzierganie i inne zajęcia, gdy internet nie będzie kusił;)
Hahahaha, bardzo się cieszę, że Cię zaintrygowałam :)) Robię właśnie jak szalona mężowski sweter, aby jak najszybciej dobrać się do mojego wyśnionego z zamkiem :)) Zwłaszcza, że internet nie zabiera czasu :))
UsuńCo do kolorowego szaleństwa, tak naprawdę sama jeszcze nie wiem, co zrobię. Może gdy zatęsknię do szydełka...
Intrygują mnie te kwiatuszki i listeczki:) oj, będzie oś pięknego :)pozdrawiam
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę :)) Również mam nadzieję, że wyjdzie coś pięknego :))
UsuńFiraneczki piękne. Przykro mi, że nie masz internetu ale będzie. Piękne cudeńka zaczełaś robić. Czekam na efekt końcowy. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję :)) Teraz, gdy netu brakuje, czas mi tak nie ucieka... :)) I robię co mogę :))
UsuńPracuś z Ciebie duży i tak wiele projektów zaczętych i w głowie tylko podziwiać.Czekam na finał .Pozdrawiam Alicja
OdpowiedzUsuńDziękuję :)) Może nie tyle pracuś, co niecierpliwa :)) Wszystko to chciałabym mieć na wczoraj :))
UsuńNie cierpię prasować firanek i jak diabeł wody tak ja unikam takowych:)
OdpowiedzUsuńTrochę cierpliwości i internet będzie, wytrzymasz, dasz radę:)
pozdrawiam, Marlena
Również nie cierpię prasowania, lecz przy zakupie tych firanek jakieś zaciemnienie umysłu mnie musiało dopaść, bo inaczej nie mogę wytłumaczyć, dlaczego tego nie przewidziałam... ;))
UsuńCiężko mi bez netu, oj ciężko...