Nie wiem, po prostu nie mam pojęcia, jak to nazwać...
Przez to całe testowanie mojego przed-prezentu, niewinna próbka przekształciła się w bluzkę. Chociaż już teraz wiem, że tej bawełny jest w ilości wystarczającej na tunikę. Nie wiem tylko, czy cierpliwości mi starczy, aby ją odpowiednio w dół pociągnąć. Z jednej strony miło patrzeć na ten radosny kolorek, a z drugiej trafia mnie, bo robię, pruję, robię, pruję i nie wiadomo, ile jeszcze.
Bo musicie wiedzieć, że to moja pierwsza rzecz robiona przeze mnie od góry. Sposób ten nawet mi wielkiego kłopotu nie sprawia. Problemy zaczęły się w nieco innym miejscu, a już napomykałam o nich nieco wcześniej. Otóż po przerobieniu tego kawałka:
zorientowałam się, że na całą bluzkę, nie starczy mi bawełny. Jak już pisałam i prezentowałam, próba zakupu na Allegro zakończyła się zakupieniem innej bawełny w miejscowej pasmanterii. W tym momencie pojawiła się inna koncepcja rozmieszczenia kolorów. A to oznaczało, że należy w ręce wziąć inną włóczkę i robić od nowa... Przy okazji pojawił się mały dodatek do wzoru:
Tym sposobem zrobiłam aż tyle:
...i pojawiły się schody...
Bo ten ściągaczowy pas zrobiłam za nisko i na Mambie jeszcze to jakoś wygląda, ale na mnie kompletnie nie pasuje... Ponadto okazało się, że bluzka jest jednak za szeroka i należy już zgubić co nieco pod pachami. Czyli kolejne prucie, dzień dłubania do tyłu...
W chwili obecnej wygląda to tak:
Jak widać, jestem o jakieś dwa dni do tyłu i już mnie to męczy. Najchętniej bym to rzuciła w kąt i przestała sobie głowę zawracać, ale już tak niewiele zostało. Do tego boli mnie ręka i tęsknię do szydełka... A miało być tak różowo....
Zainteresowanym uprzejmie donoszę, że Myszka ciągle dycha, a po lekach od weta tylko rozwolnienia do kompletu dostała. W tej chwili ma standardową dietkę, obserwujemy ją, ale nie jest wypuszczana na pokoje, żeby znów czegoś niepowołanego się nie najadła. A weterynarza chyba sobie odpuszczę, bo mi prędzej zwierzaka wykończy...
Mąż natomiast od dwóch dni mi marudzi, żebym pozbyła się futrzaków i kupiła sobie psiaka. A wszystko przez to, że w niedzielę na giełdzie widzieliśmy taką śliczną białą włochatą kulkę... Nie powiem, mnie też ten psiak za serce ujął. No ale tak zaraz to ja się moich gryzoni nie pozbędę, o nie :))
Różowe szczęście jest śliczne, pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńGdyby tak jeszcze samo się robiło... ;))
UsuńAniu, już pięknie wygląda, nie poddawaj się i dla relaksu zrób jakąś serwetkę na szydełku a futrzaczków się nie pozbywaj, możesz mieć jedno i drugie:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Marlena
No i masz odpowiedź, dlaczego z domu nie wychodzę... :)) W różowej kwestii jeszcze nie wiem, co zrobię, ale futrzaków na pewno się nie pozbędę :)) Może się uda dokoptować jeszcze jednego zwierzaka ;))
UsuńMoże odłóż na dwa ,trzy dni,zajmij się czym innym a potem wróć do tematu,ja tak robię i pomaga na zniechęcenie:))A bluzeczka zapowiada się pięknie :))
OdpowiedzUsuńTonko, ciężko jest mi odłożyć, bo trochę znam siebie i wiem, że to by dłużej niż trzy dni poleżało... Ale jutro mam dzień szyciowy z mamą, więc chwilę odpocznę :))
Usuńod góry najgorzej jest pierwszy raz, następne już pójdą z górki :)
OdpowiedzUsuńWiesz, mi nie sprawia problemu to, że jest od góry, tylko to, że trochę za wiele pokombinowałam... :))
UsuńCzasami tak bywa, że jest troszeczkę do sprucia. Nikt tego nie lubi, więc szybkiego zakończenia życzę.
OdpowiedzUsuńA bluzeczka pięknie prezentuje się.
Pozdrawiam
Faktycznie, z tym że to troszeczkę wyniosło coś ponad 20cm... A to już bardziej wkurzające...
UsuńAle robię nadal :))
Nie wiem dlaczego się zniechęcasz, skoro po poprawieniu jest idealnie i do końca zostało tak niewiele. Skończ i spójrz na całość z radością i dumą :-) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWszystko dlatego, że ja już ją chcę :)) A patrząc na ilość pozostałej włóczki, do końca raczej dalej, niż bliżej, bo chcę wszystko wyrobić, żeby resztki się nie pałętały :))
UsuńŚwietnie się zapowiada i szkoda by ją rzucić, bo to już tylko chwila. Ależ Ty masz cierpliwość! Prędzej bym się pogodziła, że tu i tam nie przylega, niż tyle pruła.
OdpowiedzUsuńNo taka chwila to raczej nie, bo wyjdzie z tego raczej tunika :)) Wolę popruć i poprawić w trakcie robótki, niż zrobić i rzucić w kąt, albo pruć całość, bo źle leży :)) To taka trochę upierdliwa cecha charakteru... ;))
Usuńszkoda pruć ,ale i szkoda nie nosić tak ładnej bluzeczki
OdpowiedzUsuńTu się nie zgodzę, bo jak coś nie pasuje, trzeba pruć, aby z przyjemnością ją nosić :))
UsuńKurczę ja tam nic złego w niej nie widzę. No cóż doświadczenie moje w takich sprawach zerowe, ale przecież patrzę i widzę :)
OdpowiedzUsuńOgólnie piękne prace prezentujesz na swoim blogu. Jest co podziwiać :)
Pozdrawiam serdecznie:)
Och, nie widzisz, bo na Mambie nie wygląda tak źle. A manekin ma odrobinę inną figurę ode mnie tzn, ona ma pas tam, gdzie zaczynają się u mnie biodra. I tu właśnie problem :))
UsuńBardzo się cieszę, że moje robótki Ci się podobają :)) Oby tak dalej :))
Różowa tunika zapowiada się bardzo ładnie - życzę wytrwałości w jej wykańczaniu :). Swetry robione od góry dziergam na drutach z długą żyłką (min. 120 cm), dzięki czemu mogę je przymierzać w trakcie roboty i na bieżąco modyfikować. Manekina nie mam, żeby na nim przymierzać swetry, bo po pierwsze nie mam już na niego miejsca, a po drugie każdy normalny manekin ma biust, talię i biodra w innym miejscu niż ja :(. Tak to jest gdy ma się wzrost tylko nieco wyższy od krasnala ;))).
OdpowiedzUsuńDziękuję, życzenia na pewno się przydadzą :)) Wprawdzie mam teraz doczepioną troszkę krótszą żyłkę, nie sprawia mi ona problemów przy mierzeniu. Problem polega na tym, że ja ogólnie nie lubię mierzyć rzeczy, zwłaszcza gdy tak robię i robię i robię... ;)) Ten manekin też mógłby mieć nieco inną budowę ode mnie, ale przynajmniej rozmiar ma podobny :))
UsuńTunika wygląda pięknie. Jeszcze trochę cierpliwości i będzie koniec. Ty zrobiłaś za dużą a ja za małą. Trzymam kciuki.... Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńHmm, i nie wiadomo co lepsze: zrobić coś dla przytycia, czy dla schudnięcia ;))) Ale mam nadzieję, że limit pruć wyczerpałam i teraz już pójdzie szybko :))
Usuńpodziwiam.... ja bym chyba nie miała cierpliwości, żeby tyle razy pruć... no i dla mnie Twoje "2 dni roboty" to jakieś pół roku ;))) Sama marzę o tym, aby nauczyć się dziergać od góry ;)
OdpowiedzUsuńWiesz, mnie też trafia, gdy muszę pruć, ale ja po prostu straszliwie zawzięta jestem :)) Dzierganie od góry nie jest trudne, wystarczą chęci, włóczka i druty z żyłką :)) No i może trochę zawziętości... ;))
Usuńnie zniechęcaj się! dzielna bądź i skończ bluzkę- wzrój jest fajny, kolor też, mało Ci zostało do przerobienia, więc się nie martw, tylko machaj drutami :) i zainspirowałaś mnie do skończenia mojego zesżłorocznego ufoka- takiego jednorękiego bandyty ;) więc pomachamy drutami razem :)
OdpowiedzUsuńNo ok, trzymam Cię za słowo i nie puszczam!! :)))
UsuńPięknie wychodzi mam nadzieję że skończysz ją bo szkoda by było rzucić w kąt. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńNo nie no, pewnie, że skończę :))
UsuńOch! jaka piękna, pokaż jeszcze tył.
OdpowiedzUsuńNie warto, bo całkiem gładki, tylko ściągacz w pasie :))
UsuńDwa dni - e tam ale jaki będzie efekt :)
OdpowiedzUsuńOch, ja myślę :))
UsuńJa prosty szal robię 2 tyg, więc dwa dni do tyłu nie brzmią tak źle ;))
OdpowiedzUsuńA tunika będzie śliczna, już super wygląda!
No wiesz, zawsze to trochę pracy do tyłu, w dodatku chciałbym mieć ją już wczoraj, a tu się nie da... ;))
Usuńsliczna ta bluzeczka..bardzo zgrabna....mam nadzieje,ze wystarczy ci cierpliwosci by ja skonczyc bo warto...pozdrawiam ania
OdpowiedzUsuńOj daję mocno na wstrzymanie i wiem, że jednak ją skończę :))
UsuńZnasz moje zdanie - jak się ma wrażenie, że coś jest nie tak, to lepiej spruć i poprawić, niż później nie nosić wcale.
OdpowiedzUsuńI rozumiem zniecierpliwienie, że chce się już! Też tak miewam :)))
Ale efekt jest bardzo ładny! Wyjątkowo udana kolorystycznie ta bawełna, no i sam pomysł na zrobienie całości jest doskonały.
No tak, w kwestii prucia i zniecierpliwiania mamy podobnie :)) Kolorek jest słodki cukierkowy i w sam raz na lato, dlatego musi być już na wczoraj :))
UsuńAle to bluzeczka miodzio jest!
OdpowiedzUsuńAż mi żal, że figury nie mam do takiego ciucha!
Ela
Oj coś Ty, wszystko da się do siebie dopasować. A myślisz, że jak to będę nosić?? Bez halki wyszczuplającej ani rusz... :)))
UsuńDasz radę Aniu. Bluzeczka juz prawie jest skończona:)) Jak skończysz to odetchniesz z ulgą...wiem cos o tym bo ja też sie naprułam w życiu). Ile to razy sobie mówię,że nie będę dziergala na pamięć i zaglądała do schematu...wszystko na darmo:))
OdpowiedzUsuńPrucie jest chyba nieodłącznym elementem dziergania, z tym że ile razy by się tego nie robiło, zawsze szkoda... A robótka już skończona i noszona :)) Jutro pokażę, bo dziś już nie mam sił na obróbkę fotek :))
Usuń