Miało być o kupkach szczęścia i nieszczęścia, miało być kilka dni wcześniej. No właśnie: miało. Bo zdarzyła się rzecz niespodziewanie wysoce niepożądana: NIE MAM INTERNETU. Ból, rozpacz, łzy i bezradność - zawładnęły mną całkowicie. Dla mnie to kompletna porażka i odcięcie od świata. Wierzcie mi, próbowałam COŚ z tym zrobić. Tak bardzo skutecznie, że potrzebna interwencja. Za jakieś 2 tygodnie... O ile się uda... Nie wiem, co zrobię, jak się nie uda...
Na szczęście są dobre ludzie. Dzięki uprzejmości sąsiada mogę napisać ten post i może jeszcze parę przez następne dni, aż się chłopina nie zbuntuje. Ale komentować i czytać Waszych postów niestety, wybaczcie, na razie nie dam rady :(
Bo dzieje się, oj dzieje.
Pierwszym sukcesem jest moja kupka szczęśliwych spodni, poskracanych do długości akceptowalnych i czekająca na założenie:
O wiele za długo nosiłam zbyt długie spodnie do zbyt wysokich obcasów. Czasy się zmieniły, przyszło nowe, w tym i nowa jakość chodzenia. :))
Kolejnym sukcesem jest przerobienie tego:
na to:
Otóż moje Kochanie wreszcie przytargało do domu drabinę. I wreszcie mogłam ściągnąć i uprać firanki (te białe też). Cały problem polega na tym, że WSZYSTKIE te firanki TRZEBA PRASOWAĆ. Jakieś kilkanaście śliskiej, uciekającej z deski do prasowania materii. Prasowałam i prasowałam, plecy mi wysiadały, ale nie odpuściłam. Udało się. Wszystko pachnące i uprasowane wisi sobie ku uciesze domowników i odwiedzających :))
Kupka kolejnego szczęścia, no może nie do końca, wygląda tak:
a w wersji uporządkowanej
Czyli elementów powoli, ale przybywa. Może do wiosny będzie już komplet :))
Natomiast kupka nieszczęścia przedstawia się następująco:
Nie skończyłam i na razie nie skończę. Bo wiem, że ja hardkor jestem i w upały angorkę dłubałam, ale na razie za bardzo marznę... Czyli kolorowe szaleństwo, mimo, że już niewiele do końca zostało zostaje odłożone "na potem".
Bo się dzieją już nowe rzeczy:
Tak, taki kolor to nieco poniewczasie, ale co mi tam. Refleks nie słońce, przychodzi kiedy sam chce.. Przynajmniej mój refleks :))
I właściwie, gdyby nie kłopoty z netem, ten sweter już by był gotowy. W następnym poście pokaże się w całej okazałości :))
Moje Kochanie zażyczyło sobie swetra. Więc kolejny projekt już w głowie, a gdy skończy się robić ten seledynowy, wskoczy na druty. Właściwie, to nie tylko ten męski sweter chodzi mi po głowie, bo damski oczywiście też. Oto jego zapowiedź:
Tyle się ostatnio różnych tak ozdobionych swetrów naoglądałam, że sama chcę coś takiego. Oczywiście na razie nie powiem, gdzie będzie ten zamek :)) Cierpliwości :))