niedziela, 8 grudnia 2013

Zaczapkowanie totalne II

Jak tytuł powyższy wskazuje, nadal pozostaję w tematyce czapkowego szaleństwa. Wzięło mnie na dobre i jakoś końca nie widać:





























Granatowa (tak tak, granatowa, ale nie regulujcie monitorów, bo to aparat mi kolor prześwietlił) czapka z pierwszego zdjęcia i zielona ze zdjęcia trzeciego powstała dla moich chłopaków. Tak szybko mi je spod drutów zwinęli, że kilka dni czekałam na sposobność zrobienia im jakiegokolwiek zdjęcia.
Komplet szaro-czerwony powstał natomiast bez specjalnego przeznaczenia. Miałam trzy motki ładnej, bardzo grubej włóczki, więc bardzo byłam ciekawa efektu. Bardzo mi się podoba :))
Użyte włóczki: do granatowej przewinęłam kilka razy cienką włóczkę ze szpuli (na 99% akryl), zielona oraz kolorowa - poszłam właśnie sprawdzić etykiety, ale... NIE MAM :(( Wczoraj robiłam porządki...
Druty to dla granatowej i zielonej KP4,5, a dla szaroczerwonej KP6 (czapka) oraz proste 8mm (szalik). Nic by nie szkodziło, gdybym zrobiła ten komplet grubszymi drutami, ale takie mam w swojej kolekcji najgrubsze.

Była zrobiona jeszcze jedna czapka, ale zdjęcia jej zrobić nie zdążyłam. Wiąże się z nią dość ciekawa, chwilami komiczna, chwilami przyprawiająca o dreszcz grozy historia.

Otóż moja ciocia koniecznie zapragnęła mieć własnoręcznie zrobioną czapkę. Do tej pory dzielnie dłubała skarpetki na pięciu drutach. Jej pragnienie stało się tym większe, gdy zobaczyła na FB moje czapki. Pewnego jesiennego popołudnia umówiłyśmy się na wspólne dzierganie. Kupiła włóczkę, druty i stawiła się w gotowości bojowej. Co tu dużo mówić, ja również byłam w gotowości bojowej, gdyż koniecznie chciałam ją w ten jeden wieczór nauczyć tej niezbyt trudnej (hmmmm.....) sztuki. Pierwsza na przeszkodzie stanęła nam kupiona przez ciocię włóczka. Za cienka. Druty też. Taką czapkę to by robiła nie jeden wieczór, lecz kilka. W takim razie postanowiłyśmy, że czapka powstanie z podwójnie złożonej nitki, więc skręciłam dla cioci odpowiednie druty i przystąpiłyśmy do dzieła. Ja w tym czasie robiłam jedną z bordowych czapek, pokazywanych w poprzednim poście. W pewnym momencie moich uszu zaczęły dobiegać coraz głośniejsze odgłosy wydawane przez ciocię. Jakieś sapnięcia, syknięcia, a potem głośne: AUĆ. Tego nie należało ignorować w żadnym wypadku. Okazało się, że uszykowane przeze mnie druty kompletnie kłóciły się ze sposobem przerabiania cioci, której niewiele już było trzeba od zrobienia dziury w palcu. Nie pytajcie mnie Jak?? Po prostu technika. Ja przesuwam oczka na drucie palcami, a ona popychając czubek druta. A że moje KP mają ostre czubki, to bez bólu się nie obyło. Jeśli myślicie, że to jest ten dreszczowy moment, to jeszcze się rozczarujecie, jeszcze nie tak szybko... Na szczęście znalazłam odpowiednie druty na żyłce. A że żyłka była sztywna, się zwijała i nie chciała współpracować, to coż - wytnie się... Do tego okazało się, że jednak trzeba podpruć i wziąć jeszcze grubsze druty. W każdym bądź razie, zasiedziałyśmy się do późnego wieczora i czapki nie udało się nam w tym dniu skończyć. Rozpisałam cioci ostatni, chyba najważniejszy etap na kartce i czekałam cierpliwie na rezultat. Czekać długo nie musiałam, ciocia zgłosiła się do mnie równo po tygodniu. Z miejsca oświadczyła, że w swoim życiu już czapki nie zrobi i wyciągnęła z reklamówki swoje dzieło... Ale jeszcze zanim na nie spojrzałam, zobaczyłam na jej twarzy, a dokładniej obok zewnętrznego kącika lewego oka, ciemnoczerwony okrągły ślad. Zastanowiło mnie to, ale nie zdążyłam zapytać, gdyż jak dorośli mówią, się im nie przerywa, prawda? A ciocia moja w tym właśnie momencie, trzymając to swoje włóczkowe nieszczęście w dłoni, opowiadała, że tak się na tą czapkę zezłościła, że jak nią piz...ła (czyt.cisnęła), to mało sobie druta do oka nie wsadziła!!. I wiecie co, moja wyobraźnia okazała się w tym momencie niewystarczająca, choć dotąd na nią nie narzekałam. Za nic w świecie nie potrafię sobie wyobrazić, jak mogło do tego dojść...
Ulitowałam się więc nad ciocią i zrobiłam jej tą czapkę. Ma identyczny wzór, jak zielona z dzisiejszego zdjęcia, tylko ściągacz wąski, bez zawijania. Widzieć szczęście na twarzy bliskiej osoby - bezcenne :))
I to tyle z tej historii...

W każdym bądź razie, czapki jeszcze będą, rękawiczki dla Sis leżą i tęsknie kwiczą, zaczęte swetry również, suszy się już coś, co pokażę następnym razem (do kompletu z czapką, oczywiście), a chłopaki zgłosili swoje zapotrzebowanie na szaliki.... I to nie byle jakie. Jeden na pewno ma być niegryzący, w czarne i bordowe pasy. Drugi ma być ładny - nie ma to jak precyzja :))
Drogi Mikołaju, poproszę pod choinkę czasowstrzymywacz....

23 komentarze:

  1. Ja też takie coś z ostatniego wiersza poproszę!
    Manufaktura działa, jak widzę, pełną parą. Ale czyż jest w życiu coś przyjemniejszego, niż czuć się ludziem potrzebnym innym ludziom:-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale się uśmiałam z historyjki z Twoją ciocią:)))) Szkoda tylko, że nauka poszła w las:((((
    Czapki robisz super!!! Przypomniałam sobie i ja o tym, że muszę zrobić.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mistrzostwa Świata w czapkowaniu!!!!! Ale się rozpędziłaś ;-))

    OdpowiedzUsuń
  4. komplet numer dwa rozgrzewa serce me - przepiękne kolorki <3

    OdpowiedzUsuń
  5. hi hi, fajne masz to życzenie do Mikołaja, baaardzo mi sie podoba!!!
    KonKata

    OdpowiedzUsuń
  6. Czapeczkowo śliczne jest,Każda fajna.:) ja nie chcę szasowstrzymywacza więc nie robię konkurencji u mikołaja

    OdpowiedzUsuń
  7. Do końca zimy pewnie jeszcze baaardzo daleko, więc czapki się przydadzą ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wszystko mozna zrobic tylko skad brac wolny czas? Ja najchetniej zaszyłabym sie w domu z szydełkiem ale niestety na taki luksus mnie nie stać. Czapki sa bardzo ładne i na pewno cieplutkie:))

    OdpowiedzUsuń
  9. Super czapki ja zachorowałam na komplecik. Odwiedzę dziś pasmanterie. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  10. No, to nieźle Cioteczka musiała....... pi......ąć robótką:):):)! Moje dzieci też chcą czapek, szalików, aja co? Robię bombki i inne pierdołki na prezenty:) Pozdrawiam Zaczapkowaną!!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Ha, ha, ha, uśmiałam się. Ja sobie ostatnio zrobiłam czapkę, która przypomina garnek. Mąż chory, więc nie komentował, ale jak ozdrowieje, to nie omieszka. Prześladują mnie czapki. A twoje takie fajne :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Czapek to u Ciebie dostatek :)))Drutkami Knitt Pro też się na początku boleśnie pokłułam ,teraz jakoś inaczej się chyba z nimi obchodzę bo już mnie nie kłują:))Czasowstrzymywacz....fajna byłaby rzecz gdyby była....:))

    OdpowiedzUsuń
  13. Fajne czapy a ten komplet wygląda fajnie lubię takie kolory pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  14. I właśnie dlatego nie potrafię przekonać się do drutów ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Jak to miło zobaczyć u kogoś podobne zafiksowanie na czapki. Ja też ostatnio wszystkie resztki włóczki przerabiam na czapki;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Czapek i kapelusików nigdy dość. Wiem jak to jest, a to nowy kolor pasuje bo się wymienia kurtkę/ płaszcz na nowy, a to wpadnie w oko ciekawy wzór lub fason.
    Cieplutko pozdrawiam Dorota

    OdpowiedzUsuń
  17. Very beautiful!!!
    Have nice week!:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Bardzo dobrze, że Cie wzięło na czapki, bardzo ładne :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  19. A niech bedzie jeszcze wiecej ,bo wszystkie ladne! A ja przedluzacz czasu poprosze ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Aniu, nie pogniewasz się jak pochwalę wszystkie Twoje czapeczki tak hurtowo tym razem. Obiecuję się poprawić:)
    Pozdrawiam, Marlena

    OdpowiedzUsuń
  21. ojej, tylu czapek na raz ( w obu postach) to już dawno nie widziałam! Super!

    OdpowiedzUsuń
  22. Świetne czapki i cieplutkie :) Ja też się muszę w końcu za jakąś zabrać ;)) Pozdrawiam Viola.

    OdpowiedzUsuń
  23. Mogę śmiało powiedzieć, że u mnie w domu również jest takie zaczapkowanie i jak żona dopadnie się włóczki to robi czapek na potęgę. Ja za to najbardziej z nakryć głowy preferuję kapelusz western https://hatfactory.pl/48-western w których czuję się wyjątkowo dobrze.

    OdpowiedzUsuń