Wczorajszy dzień upłynął pod znakiem podróży i robótki :)) Zabrałam się z mężem na odwiedziny nadmorskich miejscowości. On w interesach, ja dla towarzystwa. Oczywiście w trakcie podróży zawzięcie szydełkowałam :)) Pół dnia upłynęło na spacerze po deptaku w Międzyzdrojach, odwiedzinach morza, smażonej rybce i pysznym deserze... A że było zimno, popadywało i straszliwie wiało, to nic. Ubrania wzięłam odpowiednio ciepłe :))
I Posejdon do kompletu:
Kiedyś deptak w Międzyzdrojach kojarzył mi się z kompleksem smażalni ryb i takimi niebieskimi parasolami nad stołami. Teraz zrobiło się ładniutko, taki porządek...
ps Do wody nie wchodziłam, by mi stawy do końca połamało... Za to powdychałam sobie jodu, chociaż na moją tarczycę to już trochę poniewczasie ;)
Ach jak Ci zazdroszczę:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Marlena
Aż szkoda było wracać..
UsuńNie drażnij mnie... wcale się nie dziwię:)
UsuńOch, nie miałam takiego zamiaru... :)
UsuńJa tu widzę jedno niedopatrzenie :))) A gdzie ilustracja szydełkowych poczynań podróżnych???
OdpowiedzUsuńHa, tak dobrze mi się machało szydełkiem, że aparatu odpalać się nie chciało...
UsuńOj,wybrałabym się też nad morze,już za nim tęsknię ale na jeden dzień to za daleko a na dłużej na razie niemożliwe.Miałaś fajną wycieczkę:))
OdpowiedzUsuńTo fakt, czasem trzeba...
Usuń