Stało się, to już jutro. Czeka mnie badanie. Takie z gatunku baardzo nieprzyjemnych, bo od d**y strony. Do jutra mam zakaz jedzenia, a jako substytut obiadu 4 litry wody z jakimś proszkiem. Na wyczyszczenie. Głód zniosę, badanie też. Boję sie o wynik. Właściwie to może nie ma się czego bać, bo ja już takie dziwne szczęście mam, ze wyniki wychodzą dobre. Ale jednak krew utajona była. Coś się działo. A może już się zagoiło??
I tak siedzę sobie i dumam... Póki jeszcze siedzieć mogę ;))
Bo ja taka bojąca i przeżywająca dusza jestem. Są dni, że boję się wykonać prostego telefonu. Przecież nie gryzie... Boję się, że nie dam sobie rady. Z niczym. Czasem boję się wstać, innym razem spać. Jedne lęki są mocno upierdliwe, inne mniej. Od dzieciństwa muszę mieć podczas snu coś na stopach, bo może mnie coś złapać... ;) Boję się pająków (o potworze, dokąd mnie ciągniesz...??) Ze spraw poważniejszych nadal boję się bólu, chociaż ten upierdliwiec dzięki stawom ciągle mi towarzyszy. Boję się, że wkrótce stracę kolejną kochaną osobę w mojej rodzinie. Mogłabym tak wymieniać bez końca....
Czego się nie boję? Hmmm... Nie boję się stracić pracy, bo już jej nie mam... Nie boję się już zjeżdżać na nartach, chociaż czasem mam obawy czy zjadę w jednym kawałku ;)) Nie boję się śmierci, bo wierzę, że wtedy żadne sprawy tego świata już mnie nie będą dotyczyć. Ale boję się umrzeć i zostawić cały ten bajzel wokół siebie w stanie tak nieuporządkowanym...
ps. jeden litr paskudztwa za mną... a gdzie jeszcze trzy?? Blee bleee... kto taki słodko-mdlący smak wymyślił????
ps2 Hmmm... robótka w dłoni, pupa na sedesie, życie jak w Madrycie.... ;))
Chyba Cię rozumiem. Ja czasami nie śpię całą noc, bo boję się że umrę we śnie. Wszystkiego się boję a ostatnio nawet własnego cienia. Boję się wyjść z domu,boję się być sama w domu... Badania się nie bój a wynik będzie dobry. A jak będzie coś nie tak to na pewno wyleczą . Trzymam kciuki i ściskam mocno. Będę jutro wysyłać Ci pozytywne myśli. Pozdrawiam Wiola:)
OdpowiedzUsuńDziękuję, wsparcie bardzo się przyda, z domu też mi trudno się wychodzi...
UsuńI ja tak mam od 14 lat, od operacji na tarczycę. Wszędzie jeżdżę autem ale czasem muszę tramwajem, aby do niego wsiąść i pojechać łykam proszki uspokajające, bo mi się wydaje, że się uduszę albo padnę, a z resztą to mam jak u Was:)
OdpowiedzUsuńAniu kochana, będę jutro z Tobą myślami i modlitwą:)
Marlena
Kurcze, może to wszystko i u mnie przez tą tarczycę... Dziękuję Ci za słowa otuchy i z góry za modlitwę :))
UsuńA ja chodziłam po różnych lekarzach ,bo ciągle coś było mi źle. A to zwykła nerwica:) Wiem ,że z tym można żyć,ale jakie to życie jest trudne!Co dzień rano o piątej łykam proszki. Potem jeszcze chwila drzemki. Wstaję dopiero jak lek już działa. Inaczej to serce wali 200 na minutę lub prawie mdleję.Pozdrawiam nerwicówki:)
UsuńNo my również pozdrawiamy :)) Ja bez antydepresantów dnia nie zaczynam...
UsuńMiałam wspaniałego lekarza, którego głos zza drzwi już mnie uspakajał, niestety przeniósł się. Nerwica jest bardzo upierdliwa a dla mnie szczególnie latem, gdy zapowiadają 30 stopni i więcej, makabra, zakupy robię na kilka dni, by nie wychodzić i to w nocnym Tesco. Biorę Bisocard-na zwolnienie pracy serca i Afobam- lek uspokajający i leki na żołądek, bo z nerwów mi nie trawi. Jak jadę gdzieś dalej to jeszcze zabieram aparat do mierzenia ciśnienia:)
UsuńNie jesteście same......
Tak, to bardzo upierdliwe. Mój Pan Doktor musiał na parę m-cy wyjechać :( ale mam nadzieję, że tu zagląda, więc pozdrawiam :))
UsuńA mi afobam nie pomaga,asentra także nie. Biorę połówkę ćwiartki sedamu i jest ok. Mogę jeździć nawet samochodem,bo nie otumania:) A lata też nie cierpię :)o i forum dla psychicznych nam się zrobiło :)))
UsuńNie przejmuj się, czasem i tak trzeba... :))
UsuńKochana, jak ci dodać otuchy?
OdpowiedzUsuńDo przezycia to badanie jest. Ja nie miałam, ale moja siostra regularnie je przechodzi, bo za młoda jest na stałą rentę i co 2 lata musi dostarczać aktualne badania - a to właśnie jest niezbędne.
Podejrzewam, że dziergasz teraz szybciej niż elektryczna maszyna dziewiarska! Mnie to uspakaja.
Będę wzdychać do Nieba o wsparcie dla ciebie!
Ela
Dziękuję, że myślisz, już mi lepiej. Niestety z dziergania na razie nici, bo jak nie okupuję wc, to leżę szczelnie zawinięta w kocyk, a i tak jest mi zimno...
UsuńWspółczuję,picie tego musi być okropne :(Ale będzie dobrze,trzymam kciuki.
OdpowiedzUsuńRozumiem co przeżywasz,mam za sobą depresję która doprowadziła mnie niemal do próby samobójczej,nerwicę,histerie,stany lękowe-cały zestaw.Wiem co to te lęki przed wyjściem z domu,przed odebraniem telefonu czy otwarciem drzwi.Spałam na siedząco bo na leżąco się dusiłam.W pewnym momencie zapomniałam jak się przełyka i nie mogłam jeść i pić bo nie umiałam przełknąć.Do dziś jem i piję ostrożnie żeby się nie zakrztusić.Dusiłam się w autobusach,mogłam jezdzić tylko po prochach.Nie wychodziłam z domu bez sprawdzenia czy mam w torebce relanium.I tak można by długo.Nie szukałam też pomocy u lekarza a to myślę był błąd.
Mnie najbardziej pomogły zmiany w moim życiu.Zakończenie toksycznego małżeństwa,wyjazd do pracy za granicę.W międzyczasie też dzieci "wyszły"z domu więc odpadła troska o nich.
Teraz jest prawie dobrze ale nie stało się to z dnia na dzień,ten proces trwał latami ale też już od lat nie sprawdzam czy mam ze sobą tabletki.
Życzę Ci siły w tej walce ale masz tez życzliwych ludzi,którzy Cię rozumieją a to też jest bardzo ważne.Pamiętam ,że nikt nie rozumiał co się ze mną dzieje i to sprawiało,że było jeszcze ciężej.Serdeczności:)))
Dziękuję Ci serdecznie za wsparcie. Udało mi się wmusić w siebie te 4 litry. Może dlatego, że im więcej tego paskudztwa piłam, tym bardziej pić mi się chciało...
UsuńNiecałe 2 lata temu na swoje szczęście zostałam przez bliskich zarejestrowana, a następnie zaprowadzona do lekarza. Sama tego nie byłam w stanie zrobić. Teraz jest lepiej, choć nie zawsze... Ten blog jest tym, co mnie dopinguje, a zwierzaki dają radość. I jest coraz lepiej, potrafię się uśmiechać :)) I żeby wraz z głową reszta ciała się leczyła, byłoby całkiem super... ;))
Trzymam kciuki, żeby było dobrze! Trzymam kciuki, żeby w ogóle było lepiej! I zamień się w "wampira" i ciągnij z nas dobrą energię :)
OdpowiedzUsuńOj trzymaj, trzymaj i nie puszczaj... ;)) Wampirem nie będę i już ;)) Wolę pobierać energię kosmiczną, może dlatego jeszcze całkiem się nie rozsypałam... ;))
UsuńAneczko myślami jestem z Tobą:)) bedzie dobrze :))) pozdrawiam Viola
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci serdecznie, będę pamiętać :))
UsuńTrzymam kciuki za dobre wyniki badań. Walcz o siebie. Życie ma się tylko jedno...
OdpowiedzUsuńDziękuję, trzymaj proszę mocno :))
Usuńtrzymaj sie dziewczyno...tez mialam to badanie..bez znieczulenia i na zywca..i pewnie czeka mnie jeszcze nie jedno..az sie boje myslec..ale poki co choroba sie ukryla.jakby o mnie zapomniala..i bardzo dobrze...niech tak zostanie ..trzymam kciuki i przytulam mocno wysylajac dobre mysli...pozdrawiam ania
OdpowiedzUsuńDziękuję, że jesteś i wspierasz :))
UsuńAniu to ja z maksymą :) ja nie współczuje bo wiem co to ból i cierpienie
OdpowiedzUsuńnie narzekam bo mogło być gorzej i zawsze powtarzam że inni mają gorzej i żyje jak ten słowik tylko moja klatka nie ze złota ...
Pozdrawiam serdecznie ...głowa do góry bo jutro i dla Ciebie zaświeci słoneczko :)
Najważniejsze jest poczucie, że inni Cię wspierają. To dodaje sił. Dziękuję :))
Usuń