niedziela, 24 listopada 2013

Niech się zima chowa

...bo produkcja czapek nadal w toku...
Właściwie tego posta pisałam już od tygodnia, ale od właśnie tego tygodnia kompletnie zmienił mi się rozkład dnia. Cały dzień w ruchu, a gdy mogłam już się na czymś skupić, to były to wyłącznie druty. Nie było mowy o żadnym wysiłku umysłowym, bo wystarczy że moje zwoje mózgowe do południa mają wreszcie zajęcie, później muszą odpocząć. Pocieszam się, że to długo nie potrwa, bo mam to szczęście do szybkiej adaptacji, ale na początku jest mi trochę dziwnie...
W ten właśnie sposób, gdy nie ma mowy o wymyślaniu bardziej umysłochłonnych form, produkcja czapek idzie w najlepsze. Oto co zrobiłam:



Powstała nawet czapka dla teściowej:



Oraz inne bez specjalnego przeznaczenia




Dwie BORDOWE czapki. Różnica koloru wynika ze zdjęć robionych w różnym świetle



Poniżej widać, że są dwie. Przyjrzyjcie się warkoczom, Każda z czapek mma odrobinę inaczej rozplanowane. Ale tylko odrobinę :))


Dwa komplety z szalikami:





O sprawach technicznych mogę Wam tylko powiedzieć, że do wszystkich używałam drutów KP nr 4,5 i 6, w porywach szydełko nr4 (do zakończeń i kwiatków), a szaliki zrobiłam na prostych ósemkach. Ile czego poszło - nie wiem, miałam pełno resztek i wełen zwijanych w jeden wielki kłębek. Jaka to włóczka - też nie wiem, nie miałam banderoli, ale są to wełny i ich mieszanki..

Co najważniejsze, wszystkie prezentowane czapki oraz komplety (oprócz kremowej czapki, którą dostała już teściowa) mogę sprzedać. Jeśli jest ktoś z Was zainteresowany, proszę o maila.

Na drutach jeszcze robi się zielona czapka, a potem już chyba rękawiczki dla Sis :))

piątek, 15 listopada 2013

Zaczapkowanie totalne

Zaczęło się niewinnie. Moja Sis od dłuższego czasu męczyła mnie głośno i wyraźnie dawała do zrozumienia, że zima się zbliża i ona będzie mocno przymarzać. Pewnego dnia jej dawanie do zrozumienia przerodziło się podczas wizyty w pasmanterii w bardzo głośny komunikat. Nie było absolutnie żadnej drogi ucieczki dla mnie. Musiał zacząć dla niej powstawać komplet zimowy: czapka, rękawiczki, szalik.
Pierwsza powstała czapka:


























Tak tak, dobrze widzicie: będzie komplet razemwiczkowy, siostrzany do mojego, zrobionego ubiegłej zimy. Pod wpływem Razemwiczek Intensywnie Kreatywnej.
Robiłam z Kotka (100g=300mb), na drutach KP2,5.

Aby nie było, że się powtarzam i wciskam dawny urobek, poniżej fotka obu siostrzanych czapek:


























oraz zaczętych rękawiczek:


























Sis miała przyjść i przymierzyć, czy obwód i długość (mają być krótsze od moich) jej pasują, ale jak dotąd się nie zjawiła. Razemwiczki zostały odłożone na potem, a na druty wskoczyła znów czapka:


























Zrobiłam ją z włóczki Schachenmayr Nomotta Two in One (50g=80m), na drutach KP4,5, na okrągło. Do tego rozweseliłam ją szydełkowym kwiatkiem z grubaśnej kremowej włóczki. Śłońce wyszło na chwilkę i prześwietliło kwiatek..
Zrobiłam jeszcze do kompletu szyjogrzej, ale chyba wstydliwy jest, bo schował się przed sesją zdjęciową... :)) Na czapkę i szyjogrzej zużyłam prawie 2 motki włóczki.

Potem powstała kolejna czapka, tym razem na narciarskie wypady:


























Jedną kurtkę mam z przewagą czerwonego, drugą z przewagą jasnej, wyblakłej maliny, a trzecią (tą najmniejszą..) kolorową, z przewagą intensywnego różu. Więc czapka będzie pasowała do każdej kurtki.

Gdy mąż zobaczył moją czapkę, od razu zgłosił zapotrzebowanie na czapkę zimową (na narty) dla siebie. Zrobiłam niemal identyczną, z tym, że do tej kremowej bieli nie dodawałam melanżu, lecz gładką, intensywną czerwień. Do czerwonej kurtki:



Myślę, że tym razem kolor lepiej przedstawia drugie zdjęcie robione z lampą błyskową. Pochmurne światło dzienne przygasiło tą czerwień.

Jeszcze poniżej czapki w duecie:


























Zrobiłam je z grubej włóczki, nieznanego pochodzenia, nieznanego składu, ale ciepłej i miłej w dotyku.
Druty to KP4,5 (ściągacz) oraz KP6 (reszta).
Jeśli kogoś zastanowił fakt, dlaczego czapka damska jest większa od męskiej, gdyż logika i obwody głów nakazywałyby inne proporcje, spieszę wyjaśniać, że ja muszę mieć czapkę luźną, żeby mi mojej fryzury zanadto nie psuła. A to bardzo ważne przy włosach krótkich i delikatnych, jak moje. Po nartach też należy być piękną  :))

Jako ciekawostkę, przedstawiam jeszcze fotkę czapek z wrabianym wzorem, od wewnątrz:


























Obie czapki, mimo że niemal identyczne z wierzchu, są inne w środku. Zrobiłam tak z czystej ciekawości, bo sama jestem ciekawa, który sposób sprawdzi się lepiej. Oczywiście szybciej przerabia się czapkę z czerwonymi gwiazdkami, bo z kolorowymi, ciągle nitki były skręcane od spodu. Za to na pewno nic się nie zaciągnie, a czapka jest odrobinę sztywniejsza. Z kolei czerwona czapka jest bardziej miękka i elastyczna. Zobaczę, jak sprawdzą się w trakcie użytkowania i dam Wam znać.

I jeszcze jedno: przy robieniu tych wszystkich tych czapek nie korzystałam z żadnych wzorów na formę czapki. Robiłam na wyczucie. Wzory na czapkach to wzór razemwiczkowy oraz wzór gwiazdki, który znalazłam w Burda Specjal Druty i oczka ABC robótek 1/2004, ale kompletnie ją przerobiłam, więc nawet nie zamieszczę schematu.

Oczywiście, kolejne czapki już w drodze :))

A na koniec trochę z innej beczki.
Przedwczoraj miałam bardzo miłą niespodziankę, w kiosku z gazetami. Nie mając ani grosza przy duszy kupiłam tooo:


























Jakim cudem? Za punkty payback.
W ciągu minionych 2 lat wymieniałam punkty zebrane w tym programie na kupon na zakupy w Empiku. Taki kupon zastępował pieniądze. Kłopot był tylko w tym, że nie zawsze chęć posiadania dóbr emikowskich szła w parze z posiadaniem w tym samym czasie kuponu. Trzeba było wracać do domu, zalogować się w internecie, wydrukować kupon i wrócić do sklepu. Tym razem będąc w takim jednym hipermarkecie, zaszłam do kiosku, aby pooglądać gazetki robótkowe. Akurat w tym kiosku zaopatrzenie jest dość dobre, więc i tym razem było z czego wybierać. Obejrzałam wszystko, co było możliwe, z bólem serca odkładając dwie gazetki, które szczególnie przypadły mi do serca. Już miałam wychodzić z tego sklepiku, gdy nad kasą mignął mi znaczek Payback. Przypomniałam sobie, że ostatnio przy zakupach kasjerka nabijała mi punkty na kartę. Zebrałam się na odwagę i zapytałam, czy mogę kupić coś za punkty z tego programu i czy muszę mieć kupon. Okazało się, że mogę, a kuponu mieć nie muszę, bo od razu ściągnie mi z karty. Nawet nie wyobrażacie sobie, jak ja się ucieszyłam!! W podskokach podbiegłam do półki z gazetkami, wyciągnęłam te dwie powyższe, dałam kartę payback, zatwierdziłam pin-em i gazetki moje :)))))
Piszę o tym, gdyż nie wszyscy o tym wiedzą, a warto :)) Nie jest to wpis sponsorowany...
Niedawno, przy okazji popsutej pralki przekonałam się, że ubezpieczenia działają, a teraz, że punkty też :))

poniedziałek, 11 listopada 2013

Kompletne niebieskie marzenie

Biorąc pod uwagę to, o czym pisałam w marcowym poście o podfarbowanej na niebiesko wełnie, powinnam nazywać ten sweter "niebiańskim marzeniem", ale pozostanę mocno dosłowna.
Miałam opisać ten sweter wczoraj, lecz gdzieś zagubiłam się w prozie życia i zwyczajnie, wybaczcie, zapomniałam. Oto on:
































Sweter robiłam w całości od góry, bez zszywania. Tym razem zamiast raglanu wyrobiłam rękawy z główką. Ma to swoją, anglojęzyczną nazwę, lecz w tej chwili kompletnie jej nie pamiętam. O niepamięci będzie jeszcze pewnie dziś nie raz mowa, więc umówmy się, że to przez tego Niemca (Alzheimer, znacie, prawda?), który zagościł w mojej głowie i ostatnio chowa przede mną wszystko, co się da... :))

Użyłam drutów KP nr3 oraz nieokreśloną ilość ręcznie farbowanej wełny przewiniętej ze szpuli.
Za zapięcie, oczywiście jak zwykle, odpowiadają zatrzaski

Wzorek na ramionach i rękawie to moja radosna interpretacja tego wzoru:



























Znalazłam go w sieci, nie wiem gdzie i nie wiem kiedy (sic! znów ten Alzh...) Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie, proszę o namiary.

Update 12-11-2013
MariaG podpowiedziała mi angielską nazwę zastosowanej przeze mnie metody wyrabiania rękawa w tym swetrze - to contiguous :))

A dobra anonimowa duszyczka podała namiar do strony z prezentowanym przeze mnie wzorem oraz wieloma innymi, nie mniej fascynującymi: https://plus.google.com/photos/104766284397153199727/albums/5629101754109019201?banner=pwa
Już znalazłam tam kilka wzorów do zastosowania w następnych moich swetrach :))

środa, 6 listopada 2013

Smutna jesień? To nie dla mnie...

I tego hasła będę się trzymała w najbliższym czasie i nie puszczę.

Farbowanie zakończone. Dofarbowałam niebieskiego:






























Wyszło podobnie, choć jaśniej, niż w pierwszej wersji, a miało być ciut ciemniej. Czyli loteryjnie, jak zwykle zresztą :)) Dół będzie więc jasniejszy niż góra i rękawy (bo rękawy już są). Zrobię do końca i ocenię efekty. Jeśli mi się spodoba, to zostawię, jeśli nie, to do prucia pójdzie całość i zacznę od nowa.


Kolejną ufarbowaną wlóczką jest intensywny róż, użyty w ostatnim kolorowym sweterku:




























Gdy wyjęłam go z garnka, na usta wcisnęło mi się wielkie WOW! Barwy wyszły cudne, wspaniale nasycone i mam w związku z tym następny pomysł. Oóż nadal nie zrezygnowałam z wizji zrobienia mojego wyśnionego czerwonego sweterka. Ta różowa włóczka może p farbowaniu dać piękny czerwony kolor, więc na pewno się do tego zabiorę. Jednak na razie nie mogę się oprzeć nowo powstałym kolorom.
Jeszcze zdjęcie grupowe:


























Świetny zestaw, prawda? :))

A żeby mi druty przez ten jeden dzień odłogiem nie leżały, zaczęłam robić czapkę dla Sis :)) Nie pokażę, bo przy tej szarości aparat mi się zbuntował.
To sobie podziwiajcie kolorki, a ja lecę kończyć niebieskie :))

poniedziałek, 4 listopada 2013

Kolorowej jesieni odsłona trzecia i ostatnia

Po długim czasie wreszcie mogę powiedzieć, że kolorowy sweter został definitywnie ukończony. Postawiłam na zatrzaski. Nie po raz pierwszy zresztą. Po prostu odpada problem z doborem guzików.
Ponadto rękawy zyskaly kolorowe wykończenie.
Pogoda nas dziś nie rozpieszcza, dlatego zdjęcia w sztucznym świetle, ale przecież uprzedzałam ostatnio, że teraz będzie to częste.




























O technicznej stronie tego swetra pisałam już w Odsłonie drugiej.  Tam znajdziecie również wzór wykorzystanego przeze mnie ażuru.


Oprócz tego swetra zutylizowałam kolejny lumpeksowy nabytek w kolorze pudrowego fioletu. Nijak na zdjęciu nie widać urody tej nitki, więc wierzcie mi na słowo, że jest po prostu piękna. W dodatku 100% wełna, mięciutka, lekko puchata i dość mocna:



























Lecz najciekawsze zostawiłam na koniec. Już niedlugo z drutów spadnie farbowane przeze mnie w marcu Niebieskie Marzenie. Na zdjęciu w stanie poczwarkowym:


























Trzymajcie proszę kciuki, żeby tylko wełny starczyło, bo coś za szybko jej ubywa, a nie wiem, czy uda mi się kolejną partię podobnie ufarbować...